"Dziewczynka w zielonym sweterku" |
Piękna i przerażająca - taka jest książka Krystyny Chiger „Dziewczynka w zielonym sweterku”. Dawno nie czytałam tak poruszającej historii, która mieszałaby w sobie tyle sprzecznych emocji. Świat, o którym opowiada nam autorka jest przerażający. Najpierw Rosjanie odbierają jej ojcu sklep (główne źródło utrzymania), a potem Niemcy sprowadzają całą rodzinę do roli zwierząt tylko dlatego, że są Żydami.
Przez pierwsze lata wojny żyje w ciągłym strachu. Całe dnie spędza sama z bratem Pawełkiem, bo rodzice pracują przez wiele godzin dla kawałka chleba. Gdy terror hitlerowców się nasila oboje chowają się w ciemnych skrytkach wymyślanych przez ojca . Jak się później okaże, nie było to najstraszniejsze co mogło spotkać rodzeństwo. Gdy Niemcy decydują się na ostateczną likwidację lwowskiego getta cała rodzina Chigerów decyduje się na ukrycie w kanałach. Początkowo towarzyszy im jeszcze spora grupa ludzi. Ostatecznie z różnych powodów, których nie będę tu zdradzać zmniejszy się ona do kilkunastu osób. Jak udaje im się przeżyć przez 14 miesięcy w cuchnących podziemiach miasta? Jest to walka o każdy dzień, każdą godzinę. Oczywiście nie byłoby to możliwe gdyby nie grupa kanalarzy z Leopoldem Sochą na czele. To oni przynoszą im każdego dnia jedzenie. Robią to oczywiście za pieniądze. Ale gdy zacznie ich brakować nie zostawiają swoich podopiecznych.
Opisy, które możemy znaleźć w książce Krystyny Chiger są wręcz naturalistyczne. Ale autorka nie mogła inaczej przedstawić tego co ją spotkało w dzieciństwie. Ten świat początku lat 40. XX w. taki był. Człowiek człowiekowi stał się wrogiem, panował terror i nienawiść do drugiej osoby. Jak to się stało, że dorosła już kobieta opisała tak wiele szczegółów z czasów kiedy miała zaledwie kilka lata? Mała Krysia miała zwyczajnie doskonałą pamięć. Wzmogły ją też zapewne tragiczne wydarzenia. Tata nazywał ją nawet „pułapką, siecią”, w którą wpadał najmniejszy detal. W pułapkę tę złapał się m.in. obraz ojca, który stał już niemal przy szubienicy, babci wepchniętej na ciężarówkę z innymi Żydami i wywiezionej do obozu zagłady czy wieczór z muzyką z gramofonu, do której przerażeni Żydzi mieli tańczyć w przeddzień likwidacji getta, 1 czerwca 1943 r. Najwierniej jednak oddała obraz życia w kanałach Lwowa pełnego robaków, szczurów, cuchnących ścieków i przerażającego zimna
Dziś Krystyna Chiger jest jedyną żyjącą z jedenastu ocalonych „Żydów Sochy”, którzy wyszli na powierzchnię w lipcu 1944 r. Napisałam na początku, że jej opowieść jest pełna sprzecznych emocji. Dlaczego? Bo strach, ból łączył się z olbrzymią miłością jaką darzyła się rodzina Chigerów. Robili wszystko, aby razem przetrwać ten nieludzki czas. Nie tylko dorośli się poświęcali. Dzieci także musiały szybko dorosnąć i żyć według nowych zasad bez słowa sprzeciwu. Wyjątkowe relacje zrodziły się także pomiędzy pozostałymi uciekinierami mieszającymi w kanałach. Byli jak duża rodzina. Wielu z nich już na powierzchni stworzyło prawdziwe związki.
Krystyna Chiger napisała swoje wspomnienia po angielski i wydała jako „The Girl In the Green Sweater”. Dopiero później zostały przetłumaczone na język polski, a wszelka zbieżność tytułu z książką Romy Ligockiej „Dziewczynka w czerwonym płaszczyku” jest zupełnie przypadkowa.
Rodzina Chigerów po wojnie /// zdjęcie pochodzi ze strony www.gazetakrakowska.pl |
PS Tytułowy zielony sweterek nadal istnieje i można go oglądać na wystawie w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie.
Słyszałem o książce. Będę się za nią rozglądał :-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać tę książkę. Widnieje ona już od jakiegoś czasu na mojej liście lektur obowiązkowych.
OdpowiedzUsuńPiękna książka...
OdpowiedzUsuń