Męski punkt widzenia czyli recenzja Łukasza...
Podróż po biografiach sławnych sportowców, w szczególności zaś piłkarzy, przywiodła mnie aż do mroźnej Szwecji. Tam, w imigranckiej dzielnicy Malmo o dźwięcznej nazwie Rosengard, urodził się i wychował Zlatan Ibrahimović. Na książkę „Ja, Ibra” polowałem od dłuższego czasu i okazało się, że jej zdobycie jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać. W końcu jednak trafiła w moje ręce i mogłem zapoznać się z sylwetką sportowca, o którym można powiedzieć wszystko tylko nie to, że jest grzeczny i nudny.
Podróż po biografiach sławnych sportowców, w szczególności zaś piłkarzy, przywiodła mnie aż do mroźnej Szwecji. Tam, w imigranckiej dzielnicy Malmo o dźwięcznej nazwie Rosengard, urodził się i wychował Zlatan Ibrahimović. Na książkę „Ja, Ibra” polowałem od dłuższego czasu i okazało się, że jej zdobycie jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać. W końcu jednak trafiła w moje ręce i mogłem zapoznać się z sylwetką sportowca, o którym można powiedzieć wszystko tylko nie to, że jest grzeczny i nudny.
Zlatan
to napastnik, tyleż utalentowany co krnąbrny, przeświadczony o
własnej wielkości. A przy tym legendarnie pechowy, od lat czekający
na triumf w wymarzonej Lidze Mistrzów. Tym, co zdecydowanie odróżnia
jego historię od biografii wielu współczesnych gwiazd piłki, są
jego korzenie. To syn Serba i Chorwatki, wychowany wśród
imigrantów, całe życie walczący o swoją pozycję wśród
rodowitych Szwedów, których pogardliwie określa jednakowymi
blondynami. Dzieciństwo wspomina jako nieustającą walkę o
szacunek i uznanie, zmaganie się z ramami narzucanymi przez ułożone
szwedzkie społeczeństwo.
Zlatan
ułożony nie jest, wręcz przeciwnie. To niespokojny duch który w
młodości kradł rowery, a jako dorosły człowiek szalał za
kierownicą sportowych samochodów. W książce pisze o wszystkim
wprost i bez żadnych ogródek. Nie ukrywa, że ciągnie go do ludzi
„trudnych”, których ktoś z zewnątrz nazwałby wręcz
półświatkiem. Nie raz i nie dwa podkreśla, że wciąż czuje się
chłopakiem z getta, do znudzenia powtarzając czytelnikowi, że z
niego można wyjść, ale ono z człowieka nie wyjdzie nigdy.
Ta
dosłowność w opisywaniu Zlatanowych przeżyć to największa
zaleta „Ibry”. Piłkarz nie próbuje lukrować swojego wizerunku,
wręcz przeciwnie – chwali się swoimi „grzeszkami”. Bez
skrupułów pierze brudy z szatni słynnej FC Barcelony i opowiada,
jak chcąc zostać sprzedanym z Juventusu do Interu celowo ignorował
polecenia trenerów, grając całe dnie na PlayStation. Pozwala to
spojrzeć na sport z zupełnie innej perspektywy, może nieco
bardziej ludzkiej, bez nieustannego podkreślania roli ciężkiej
pracy i szczęścia.
Ibra
jednego i drugiego sobie nie odmawia, ale w rozsądnych granicach. Bo
przecież wciąż musi być miejsce na jego szaleństwa, egocentryzm
i lans, powodowany chyba właśnie wspomnianym kompleksem „chłopaka
z getta”. Książka tylko na tym zyskuje, sam piłkarz chyba
zresztą też. Biorąc pod uwagę jego skomplikowane dzieciństwo i
miejsce, w którym na przekór przeciwnościom się znalazł,
czytelnik bez mrugnięcia okiem wybacza mu jego ekstrawagancje. W
końcu w każdym chłopcu bawiącym się piłką jest trochę
rozrabiaki.
Ja tam lubię trudne charaktery w piłce. Moi ulubieńcy - Cantona, Keane, Fowler, Best do najgrzeczniejszych nigdy nie należeli, a miliony i tak ich kochały.
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać historię Zlatana, bo choć ludzie nie odbierają go pozytywnie, jest przykładem człowieka, który ciężką pracą osiągnął to, o czym wielu może tylko pomarzyć.
Dobrze piszesz! :)
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych. I bardzo mi przykro, jak przestrzeli 9a zdarza mu się do wyjątkowo często).
OdpowiedzUsuń