Bohaterem a właściwie antybohaterem "Trocin" Krzysztofa Vargi jest 50-letni Piotr, komiwojażer. Jeździ dla swojej firmy po całej Polski, chociaż tej Polski i mieszkających w niej ludzi z całego serca nienawidzi. Szczególną niechęcią darzy swoich rodziców, pochodzących z mazowieckiej wsi, kolegę z pracy oraz byłą żonę. Niemal z każdego jego zdania sączy się jad. A swój trujący monolog przelewa na "papier" w trakcie podróży pociągiem.
Traktuje ludzi jak niechciane i bezmyślne robactwo. Obnaża słabe strony osób mieszkających w mniejszych miejscowościach, ich ograniczenia, a także miejskich nuworyszy lansujących się drogą kawą z sieciówek. Wyśmiewa komunę, nie znosi katolicyzmu, a także zachwytów nad Adamem Małyszem i Robertem Kubicą.
"Do tego wciąż wydłużającego się orszaku Matek Boskich dochodzą Trzej Królowie, kilku Jezusów Chrystusów, cała dywizja świętych oraz brygada błogosławionych."
Warszawiak Piotr jest podobny trochę do Adasia Miauczyńskiego z filmu "Dzień świra" w reżyserii Marka Koterskiego. Główny bohater filmy wyzwala w nas jednak więcej pozytywnych uczyć. Był idealistą, nierozumianym przez świat. Antybohater Vargi nienawidzi niemal wszystkiego co go otacza. W pierwszej części książki nas śmieszy, w drugiej zaczyna irytować swoją paplaniną. "Trociny" mogłyby być o połowę krótsze. Słowa Piotra miałyby moc.
Tak jak w zyciu nie lubie ludzi pelnych jadu i nienawisci do calego swiata, tak i w ksiazce ich wynurzenia mnie nie interesuja. Chocby nawet byly podane niezlym piorem Vargi.
OdpowiedzUsuńPOrzucilam chyba nawet nie docierajac do polowy.
U mnie czeka na półce. Jest w kolejce do przeczytania i zrecenzowania. Zobaczymy, czy ja wytrzymam jego manierę.
OdpowiedzUsuńOśmielę się jeszcze zaprosić tutaj:
www.ztekstu.blogspot.com
Pozdrowienia
Dzięki i z zaproszenia korzystam. :)
OdpowiedzUsuń