Maria Antonina, to niejedyna tragicznie zmarła władczyni. Ale to historia życia francuskiej królowej wciąż fascynuje historyków, pisarzy, a także czytelników. Powstają kolejne opracowania, filmy, książki. Niedawno ukazało się wydawnictwo Juliet Grey "Maria Antonina. Z Wiednia do Wersalu". Czy różni się czymś od poprzednich? Zdecydowanie tak. Nie jest to zbiór suchych faktów prezentujących losy habsburskiej arcyksiężniczki, naukowa analiza. Jest to powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, lekka i bardzo plastyczna. Autorka nie mogła ominąć ważnych historycznych faktów, ale nie obciążyły one fabuły. Najważniejsza jest mała Maria i jej obraz świata.
Książka jest pierwszą częścią trylogii, dlatego skupia się na dzieciństwie najmłodszej córki cesarzowej Austrii. Dziewczynka dorasta pod ogromną presją. Ma świadomość, że kiedyś w ramach politycznych rozgrywek matki, zostanie oddana w ręce nieznanego władcy. Tak też się dzieje, w wieku zaledwie czternastu lat poślubia dwa lata starszego Ludwika Augusta Burbona i trafia do lśniącego przepychem, rozplotkowanego i śmierdzącego uryną Wersalu. Tak, tak, nie pomyliłam się. Maria Antonina jest zaskoczona, że w tak niezwykłym pałacu brakuje toalet, a dworzanie potrafią swoje fizjologiczne potrzeby załatwiać w miejscach publicznych.
Wspomniałam już o bogactwie opisów tworzonych przez Juliet Grey. Nie mogę więc zapomnieć o wielowątkowości powieści. Autorka umieszcza swoją bohaterkę na wielu planach. Nie skupia się na jednym wydarzeniu i nie objaśnia go w każdym możliwym szczególe. Jako czytelnicy mamy możliwość towarzyszyć księżniczce w oficjalnych uroczystościach, a także podglądać życie prywatne, poznać jej poglądy. Czasem narracja prowadzona jest w pierwszej osobie.
Nie będę ukrywać, że fabuła powieści "Maria Antonina. Z Wiednia do Wersalu" nie jest wymagająca. Jeśli ktoś szuka pracy naukowej, to na pewno nie jest to pozycja dla niego. Spodoba się jednak każdemu, kto fascynuje się tragiczną historią życia Madame Deficite i lubi dworskie intrygi.
Książka jest pierwszą częścią trylogii, dlatego skupia się na dzieciństwie najmłodszej córki cesarzowej Austrii. Dziewczynka dorasta pod ogromną presją. Ma świadomość, że kiedyś w ramach politycznych rozgrywek matki, zostanie oddana w ręce nieznanego władcy. Tak też się dzieje, w wieku zaledwie czternastu lat poślubia dwa lata starszego Ludwika Augusta Burbona i trafia do lśniącego przepychem, rozplotkowanego i śmierdzącego uryną Wersalu. Tak, tak, nie pomyliłam się. Maria Antonina jest zaskoczona, że w tak niezwykłym pałacu brakuje toalet, a dworzanie potrafią swoje fizjologiczne potrzeby załatwiać w miejscach publicznych.
Wspomniałam już o bogactwie opisów tworzonych przez Juliet Grey. Nie mogę więc zapomnieć o wielowątkowości powieści. Autorka umieszcza swoją bohaterkę na wielu planach. Nie skupia się na jednym wydarzeniu i nie objaśnia go w każdym możliwym szczególe. Jako czytelnicy mamy możliwość towarzyszyć księżniczce w oficjalnych uroczystościach, a także podglądać życie prywatne, poznać jej poglądy. Czasem narracja prowadzona jest w pierwszej osobie.
Nie będę ukrywać, że fabuła powieści "Maria Antonina. Z Wiednia do Wersalu" nie jest wymagająca. Jeśli ktoś szuka pracy naukowej, to na pewno nie jest to pozycja dla niego. Spodoba się jednak każdemu, kto fascynuje się tragiczną historią życia Madame Deficite i lubi dworskie intrygi.
Książka dokładnie taka jak lubię, trochę historii niehistorycznej, a intrygi dworskie XVIII -wiecznej Europy to były nie lada kąski, nieważne czy na dworze francuskim, austriackim czy angielskim:)
OdpowiedzUsuń