W ostatnich tygodniach mam chyba e-pecha. Najpierw przez pół miesiąca nie miałam z internetu, teraz popsuł mi się komputer i muszę korzystać z pożyczonego sprzętu. Mam nadzieję tylko, że naprawa nie będzie zbyt droga. Nie będę już jednak nudzić, nie o tym chcę dziś pisać. W niedzielę skończyłam „Bratnie dusze” Hanny Cygler. Jest to bardzo dobrze napisana powieść obyczajowa. Trudno jej coś zarzucić, chociaż także nie zachwyca.
Miśka, dziennikarka gdańskiej gazety, to główna bohaterka i prowodyrka całego zamieszania. Jej życie, to pasmo wpadek, nieprzewidzianych sytuacji oraz mniejszych i większych problemów. Nie jest to jednak nierozgarnięta mimoza, wręcz przeciwnie. Twardo stąpa po ziemi, nie daje sobie w kaszę dmuchać, tylko nie potrafi znaleźć odpowiedniego mężczyzny. Ci, na których trafia nie mają wobec niej poważnych planów. Miśka ma dwie bardzo dobre koleżanki – Aldonę i Weronikę. Obie są utalentowanymi malarkami. Ustabilizowane życie kobiet zaczyna się jednak psuć, gdy w ich życiu pojawia się przystojny mężczyzna.
Powieść ma w sobie elementy romansu, dramatu, czasem można się też uśmiechnąć czytając o perypetiach Miśki Ja kupiłam ją po przeczytaniu recenzji w „Bluszczu”. W magazynie napisano, że autorka poruszyła problem zazdrości, rywalizacji, która pojawia się wśród dorosłych ludzi. Zazdrości o to, że komuś się udało osiągnąć „sukces”, chociaż nie jest zdolniejszy, ładniejszy od nas. Niestety ja nie zauważyłam, aby Hanna Cygler głębiej zajęła się tym tematem. Troszkę mnie to rozczarowało, bo nastawiłam się, że znajdę odpowiedzi na kilka nurtujących mnie pytań. Ale może powinnam sobie raczej kupić poradnik. ;)
„Bratnie duszę” (można było wymyślić oryginalniejszy tytuł), to dobra powieść. Bardzo gęsta treściowo, nie ma w niej zbędnych dłużyzn. Każde zdanie, każdy akapit został napisany z rozmysłem i prowadzi czytelnika do rozwiązania zagadki. Zakończenie książki jest przewidywalne, ale parę rzeczy mimo wszystko może nas zaskoczyć.
PS Już po zakończeniu pisania powyższej recenzji zauważyłam, że tytuł jest zupełnie nieadekwatny do treści książki. Opowiada ona bowiem o kobiecej przyjaźni, czy są to więc "Bratnie dusze"? Z drugiej strony tytuł "Siostrzane dusze", też nie brzmiałby dobrze. Język polski mimo swojego bogactwa jest zmaskulinizowany i trochę ograniczony. Szkoda, że autorka nie pomyślała o innym tytule.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.