„Ania z Zielonego Wzgórza” to książka mojego dzieciństwa. Przeczytałam ją co najmniej kilka razy. Poniżej fragment, który pamiętam do dziś. Przypomina mi się szczególnie przed urlopem, na który z utęsknieniem czekam. Jeszcze tylko cztery dni pracy… Jestem ciekawa czy więcej osób zgadza się z Anią? Bo ja na pewno.
„- Ależ, Marylo oczekiwanie na to, co ma nastąpić, to połowa przyjemności! Nawet jeśli marzenie się nie spełni, nic nie może cię powstrzymać przed radością oczekiwania! Pani Linde często mówi: Błogosławieni ci, którzy niczego nie oczekują, bowiem nie dostąpią rozczarowania. Ja jednak uważam, że lepiej dostąpić rozczarowania, niż niczego nie oczekiwać, prawda?”
Moja "Ania" jest już stara, odrapana i zalana wodą. |
Jakże miło, iż nie tylko ja przypominam sobie w ostatnim czasie "Anię" :)
OdpowiedzUsuńTeraz kończę "Anię z Avonlea", ale moją ulubioną powieścią jest właśnie "Ania z Zielonego Wzgórza". Najlepsze jest to, że lektura ta podoba się w każdym wieku!
Nie cierpię tej książki :)
OdpowiedzUsuńMoją ulubioną książką z dzieciństwa są 'Dzieci z Bullerbyn', oj musiała mnie mama od niej odciągać ;) lubię teraz czasem wrócić do regału z książkami z młodości i je powspominać :)
OdpowiedzUsuń