Czym różnią się chińskie dzieci, od tych pochodzących z Europy? Nie zgadliście, nie miałam na myśli ani koloru skóry, ani skośnych oczu. Różnią się sposobem w jaki są wychowywane przez swoich rodziców. Można nawet pokusić się stwierdzenie, że mali Azjaci są tresowani, a nie wychowywani. Skąd to wiem? Z książki „Bojowa pieśń tygrysicy” Amy Chua. Autorka jest amerykanką chińskiego pochodzenia, która w bardzo specyficzny sposób postrzega szczęście swoich dwóch córek. Oczywiście jest on dziwny tylko dla nas, dla ludzi zachodu.
Najważniejsze dla niej, to zapewnić swoim dzieciom „dobry start”. A może się to stać tylko dzięki osiąganiu przez nie w wieku szkolnym maksymalnie najlepszych wyników we wszelkich możliwych dyscyplinach. Chińska matka zmusza więc swoje pociechy do ciągłej pracy, nauki i ćwiczeń z instrumentem muzycznym. Sophii (starsza) gra na fortepianie, a Lulu (aby nie tworzyć konkurencji) została przysposobiona do skrzypiec. Dziewczynki nigdy w pełni nie zadowalają swojej rodzicielki, która raz po raz podnosi im poprzeczkę. Pierworodna dzięki swojemu łagodnemu charakterowi zgadza się na życie w kieracie ciągłych prób. Młodsza to mały diabełek i wciąż wchodzi w konflikt ze swoją matką. Najlepiej tę sytuację opisują przemyślenia samej autorki:
„(…) chiński model wychowawczy to chyba jedna z najtrudniejszych rzeczy pod słońcem. Bywa, że narażasz się na niechęć osoby, którą kochasz, i która (masz nadzieję) tę miłość odwzajemnia; to napięcie trwa między wami bez przerwy i nie ma mowy o „przełomie”, po którym wszystko staje się łatwiejsze. Wręcz przeciwnie, metoda chińska – przynajmniej gdy próbujesz napisać ją w Ameryce – to wieczna batalia wymagająca całodobowego zaangażowania, przebiegłości i hartu ducha.”
Sophie i Lulu nie mają więc wyboru i poddają się tresurze prowadzonej przez matkę. Chociaż słowa te brzmią bardzo groźnie, to gdy czyta się książkę, Amy w wielu sytuacjach wzbudza pozytywne uczucia. Ja zaczęłam się nawet zastanawiać nad tym, że ona może mieć po części rację.
„Zachodni rodzice starają się szanować indywidualność dziecka, nakłaniają je do tego, aby za głosem serca, wspierają dokonywanie przez nie wybory, chwalą na każdym kroku i stwarzają mu cieplarniane warunki. Z kolei, zdaniem Chińczyków, najlepsza szkoła życia to uświadomienie dziecku jego możliwości i uzbrojenie go w umiejętności, nawyki i wiarę w siebie, których nikt nigdy mu nie odbierze. Dzięki temu może lepiej radzić sobie w życiu."
Jestem ciekawa ilu czytelników zwróciło uwagę na poświęcenie Chua dla swoich dzieci. Może w swoich metodach wychowawczych jest bardzo drastyczna, wymaga najlepszych ocen i wyprzedzania rówieśników na wszelkich możliwych polach, ale jej zaangażowanie, charyzma i samodyscyplina też są godne podziwu. Wielu rodziców patrząc np. na zmęczone nauką dziecko dałoby mu odetchnąć. Ale wtedy Amy jeszcze bardziej podkręca śrubę, bo wie, że jej córkę stać na dużo więcej. Nie zniechęcają jej protesty Lulu i konieczność podróżowania z dzieckiem przez cały dzień, aby zawieść je na lekcje gry u renomowanej nauczycielki. Czasem jej desperacja w popychaniu dzieci do doskonałości jest niebywała. Może to jest sposób na wychowanie utalentowanego dziecka? Nawet nie zszokowała mnie scena, gdy nie przyjęła narysowanych przez swoje córki laurek z wyrazami miłości. Dlaczego? Bo nie były staranne, a dziewczyny nie wykazały dość zaangażowania w ich przygotowanie. Każdy zachodni rodzic rozczuliłby się na widok takiego prezentu. A chińska matka wie, że sama daje z siebie 100 proc. dla od swoich dzieci i tego samego wymaga od nich.
Kim teraz bym była, gdyby moi rodzice zastosowali taką metodę?
Kim teraz bym była, gdyby moi rodzice zastosowali taką metodę?
"Bojowa pieśń tygrysicy" Amy Chua |
Na koniec polecając wszystkim książkę z całego serca, przytoczę co Sophii i Louisie nigdy nie wolno było robić
• nocować u koleżanki
• bawić się tamże
• grać w szkolnym przedstawieniu
• narzekać, że nie grają w szkolnym przedstawieniu
• oglądać telewizji i grać w gry komputerowe
• decydować o wyborze kółek zainteresowań
• dostawać oceny niższe niż szóstka
• nie być najlepszymi w klasie ze wszystkich przedmiotów z wyjątkiem dramatu i gimnastyki
• grać na czymś oprócz fortepianu lub skrzypiec
• nie grać na fortepianie lub skrzypcach
Ja przeczytałam wywiad z tą panią i wydawała mi się baaardzo szurniętą panią. Dobrze, że nie urodziłam się w Chinach i moja Mama jest normalna! :D
OdpowiedzUsuńOgromnie chcę przeczytać tę książkę. I chociaż niektórym może się to wydawać brutalne i nienormalne, to ja uważam, że nie jest takie złe. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej książki będę kiedyś potrafiła znaleźć złoty środek w wychowaniu swoich własnych dzieci - żeby nie były rozlazłe i leniwe (jak ja :D), ale też mnie nie znienawidziły.
OdpowiedzUsuńDomi@ Autorka ma swój świat, ale fajne jest, że robi to konsekwentnie.
OdpowiedzUsuńAlina@ Ja też mam nadzieję, że znajdę złoty środek ;) /// Wielu dzieciom trzeba pomagać znaleźć zainteresowania. I być uważnym na ich słomiany zapał...