Dawno mnie tutaj nie było. Dlaczego? Chyba sama nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. W moim życiu nie było żadnych zawirowań, nie wyjechałam na bezludną wyspę. Chyba fakt, że kończy się lato spowodował, że wpadłam w małą apatię i energii wystarczało mi tylko na chodzenie do pracy. Muszę się z tego wydostać i poszukać ładu i składu.
Nie będę też ukrywać faktu, że nadal coraz mniej czytam, a recenzje książek są z założenia podstawą tego bloga. Może powinnam się zmusić do jednej czy drugiej lektury, przegryźć z tematem i problem przeminie? Inną możliwością jest zmiana charakteru bloga, pisanie na zupełnie inne tematy. Chociaż tak naprawdę nigdy nie ograniczałam się do samych recenzji.
Dziś zapraszam do przeczytania tekstu mojego narzeczonego. Poniższa książka sprawiła że inaczej zaczął postrzegać Szwedów.
Męski punkt widzenia czyli recenzja Łukasza
Kraje
skandynawskie, a już w szczególności Szwecja, w naszych
szerokościach geograficznych jawią się jako oazy spokoju i
porządku, ich narody zaś – tworzące jedyne w swoim rodzaju,
prawdziwie obywatelskie społeczności. Wszystkim, którzy mają o
Szwedach podobne zdanie, polecam lekturę „Polskiego
hydraulika” Macieja Zaremby. Książka otwiera oczy na wiele
spraw, a autor wie, o czym pisze. Od ponad czterech dekad mieszka i działa w Szwecji.
Zaremba
wychodzi od tytułowego polskiego pracownika sezonowego, płynnie
przechodzi do absurdów szwedzkich służb imigracyjnych, poprzez
samorządy i służbę zdrowia, na prawodawstwie kończąc. Rozliczne
przykłady „upupiania” Bogu ducha winnych ludzi przez bezlitosny,
sprowadzający wszystko i wszystkich do wspólnego mianownika system,
nie raz i nie dwa każe czytelnikowi głęboko zastanowić się nie
tyle nad ideą, co w ogóle sensem istnienia podobnych „państw
opiekuńczych”.
Weźmy
na przykład polskiego przedsiębiorcę budowlanego który splajtował
po serii donosów ze strony związków zawodowych, bo
płacił swym sezonowym pracownikom (głównie Polakom) stawki
niższe, niż wziąłby szwedzki związkowiec. Że do związków nie
należał, bo nie musiał, a Unia Europejska gwarantuje podobno
możliwość konkurencji? Trudno. Albo opiekunkę osób starszych,
zwolnioną z pracy za zaprzyjaźnianie się ze swoimi podopiecznymi.
Bo to nieetyczne przecież. Przeszkadza w rzetelnym wykonywaniu
pracy. O bandytach umieszczanych w psychiatrykach, ludziach
rozstrojonych nerwowo wsadzanych do ciężkich więzień i masowych
L-4 z powodu złego humoru w pracy nie wspomnę.
Osobnym
problemem jest imigracja, temat delikatny – bo choć Szwedzi
oficjalnie nic przeciwko nie mają, to ich podejście do napływowych
jest cokolwiek specyficzne. Z książki wyłania się ich obraz jako
ludzi może nie tyle nietolerancyjnych dla kulturowych odmienności,
co po prostu nie wyobrażających sobie, że gdzieś na świecie
można kultywować inny styl życia. W tym momencie
przypomniała mi się autobiografia Zlatana Ibrahimovica, bądź co
bądź – potomka imigrantów. On pisał o tym, używając dużo
dosadniejszego języka.
Lektura
„Polskiego hydraulika” niezawodnie zaprowadzi Was do momentu, w
którym będziecie chcieli porąbać swoje meble z Ikei, zezłomować
Saaby i napalić w piecu kryminałami Stiega Larssona. Owo szwedzkie
państwo opiekuńcze jest bowiem w swej opiece tak równe i
sprawiedliwe, że aż pozbawione czynnika ludzkiego, indywidualnego
spojrzenia na ludzkie problemy. A potem przyjdzie refleksja, że w
sumie to Szwedom trzeba trochę współczuć. Sami przyznają, że tu
i ówdzie się nieco zapętlili, a pomysłów na przecięcie węzła
brak. Choć książka jest miejscami ciężkawa, to przeczytać
warto, bo dzięki niej zobaczycie, do czego prowadzi społeczna
hiperpoprawność i docenicie dobre strony naszego „polskiego
piekiełka”.
Rewelacja, wlasnie cos takiego ostatnio chcialam przeczytac, bardzo ciekawia mnie te wszystkie absurdy w Szwecji (czasami czytam cos i wrecz nie wierze, ze tak moze tam byc).
OdpowiedzUsuń