„Niezwykle ciekawe są adnotacje informujące o środkach, pod których wpływem powstał obraz. Sygnatura Co oznaczała kokainę, Et – eter, Eu – eukodal (pochodną morfiny). Kawa zyskała oznaczenie Cof, herbata – herb, natomiast N z liczbą informował o liczbie abstynencji alkoholowej (NP. – nikotynowej). Wiele obrazów powstało pod wpływem „pyfka”, niektóre posiadały dodatkowe oznaczenia. Poza wymienieniem osób biorących udział w seansie. Witkacy dodawał inne informacje. Sygnatura ppc oznaczała, że portret powstał po ciemku, FBZ, że artysta palił fajkę bez zaciągania się (FZZ – zaciąganiem się). Natomiast informacja z.z. oznaczała, że obraz powstał zamiast zgwałcenia…”.
„Życie prywatne elity artystycznych Drugiej Rzeczpospolitej” Sławomira Kopra, bo z tej książki pochodzi powyższy cytat to zbiór ciekawostek o 20-leciu międzywojennym. Poznajemy tę epokę z zupełnie innej strony. Niby każdy z nas słyszał jak bawiła się współczesna śmietanka towarzyska. Jak kochano kabarety, bywanie w kawiarniach i przyjęcia. Ale to, czego możemy się dowiedzieć z tej książki zaskoczy wielu. Artyści tamtej epoki to prawdziwe indywidua. Kochać i bawić potrafili jak nikt inny. Nie raz przepadały przez to majątki. A gdy życie nie układało się tak jak powinno jedynym wyjściem było rozstanie się z ziemską egzystencją.
Wydawnictwo na pewno jest ciekawą propozycją dla studentów i absolwentów polonistyki, historii sztuki itp. Będą oni mogli zgłębić wiedzę i poznać bliżej artystów, których dokonania poznają na zajęciach. Pozwoli im to na pewno lepiej zrozumieć ich twórczość, pewne wybory życiowe. Jest to też jednak ciekawa lektura dla tych wszystkich, którzy zafascynowani są tamtymi czasami. Epoką brutalnie przerwaną przez II wojnę światową.
Ja z prawdziwą przyjemnością przeczytałam o życiu rodziny Kossaków. Wbrew wspomnieniom Magadaleny Samozwaniec familia ta nie była taka idealna i miała na swoim sumieniu wiele grzeszków. Rozbawiły mnie też perypetie Witkacego. Był on niewątpliwe królem życia i skończył je wtedy gdy uznał to za słuszne. Autor przypomniał też zapomnianą przez wielu malarkę Zofię Stryjeńską oraz kompozytora Artura Rubinsteina, który wbrew metryce kochał piękne kobiety.
Tę książkę po prostu trzeba przeczytać. Na początku może trochę zniechęcić, bo przypomina podręcznik do historii, ale po kilkudziesięciu stronach gdy Koper wkrada się do domów swoich bohaterów i podgląda ich przez dziurkę od klucza robi się naprawdę smakowicie. Polecam…
Czy warto przeczytać... Kłóciłbym się jest to bowiem książka napisana metodą "kopiuj"-"wklej" i z tego co wiem toczy się kilka spraw sądowych o naruszenie dóbr osobistych autorów, których książki p. Koper "pociął"
OdpowiedzUsuń