„Przede wszystkim nie można siebie za wszystko winić. Gdybym tylko o tym zawsze pamiętała.” Tak kończy się tekst Karoliny Domagalskiej „Czemu winne są trzydziestki” w tygodniku „Wysokie obcasy”. Gdy go czytałam miałam wrażenie, że ktoś przelał na papier moje własne strachy i przekonania. I chociaż nie mam 32 lat ,a ‘jedynie’ ćwierć wieku i nie jestem singlem po raz pierwszy utożsamiłam się z obawami bohaterki.
A jakie obawy i przekonania nas łączą? Też skończyłam studia i czuję presję społeczeństwa, że muszę być dorosła, odpowiedzialna, spełniona. Aby osiągnąć glorię chwały w moim wieku powinnam mieć dyplom (to się udało) męża i dziecko. Gdy tego nie ma powinnam brać się do roboty, aby nie wyjść na damską wersję Piotrusia Pana. A jeśli tak jak Dorota chciałabym zmienić zawód to jest to trochę nienormalne. W moim wieku jedynym moim celem powinna być chęć stworzenia rodziny, szczególnie jeśli nie ma się męża i dzieci.
Najgorsze w tej sytuacji jest to, że ja tego męża i dzieci chce mieć, tylko wkurza mnie jak wszyscy wkoło przypominają o cykaniu zegara biologicznego. O tym, iż do 30 to ja mam już z górki. I jak się nie pośpieszę, to koledzy mojego spóźnionego potomstwa będą myśleć, że jestem ich babcią. Nie chcę, aby moim jedynym celem w życiu była chęć rozmnożenia się. Cudowne to było uczucie mając naście lat, gdy głowę wypełniały marzenia – kim będę jak dorosnę, gdzie będę pracować, mieszkać… Teraz pracuję tam gdzie chciałam, mieszkam gdzie mieszkałam i jestem dorosła. Wypadałoby jedynie brać co daje życie i zrealizować cel postawiony przez naturę.
Brak marzeń, możliwości jakie się miało przed laty bardzo delikatnie pisząc przytłacza. Nie tylko Dorota słyszy teksty „odblokuj się, uwierz w siebie, jesteś panią swojego losu”. To wszystko podobnie jak u niej wywołuje niepotrzebne poczucie winy, że nie jestem życiowo wystarczająco dobra, nie osiągnęłam sukcesu (chociaż, co to słowo w ogóle znaczy?).
„Przede wszystkim nie można siebie za wszystko winić. Gdybym tylko o tym zawsze pamiętała.”