niedziela, 8 sierpnia 2010

Czy przewodniki mogą być ciekawe?

Jak ja kocham wakacyjne nic nierobienie. Czas tylko dla siebie. Nie mam jeszcze rodziny, dzieci, poważnych obowiązków, więc „wolność” mogę poświęcić na przyjemności, które na codzień wymykają się gdześ z rąk. Czternaście dni urlopu, to czas, który służy naładowaniu baterii, oderwaniu się od ciągłego stresu związanego z pracą. Oczywiście odpoczywać i leniuchować można w różny sposób. Pierwszy tydzień spędziłam w domu, teraz czas troszkę się przewietrzyć. Dziś wybieram się do Gdańska. Nigdy wcześniej w tym mieście nie byłam, dlatego z chęcią zobaczę słynny trójząb Neptuna. Niestety to jedyna rzecz, rzeźba, którą kojarzę z tym nadmorskim miastem. Może nie powinnam się do tego przyznawać, ale taka jest wstydliwa prawda. Aby przez kilka następnych dni wiedzieć, co oglądać zaopatrzyłam się w przewodnik po Gdańsku (marzył mi się o Trójmieście, ale chyba zbyt wiele wymagałam), chociaż nie było to rzecz prosta. W księgarniach znaleźć można głównie wydawnictwa opisujące uroki: Francji, Włoch czy Hiszpani lub zagranicznych miast takich jak Praga, Rzym czy Londyn. O wiele trudniej znaleźć jest skromny chociaż przewodnik po Krakowie, Warszawie, Poznaniu. Jeśli już jakiś uda się odszukać, najczęściej stoi zakurzony gdzieś wysoko, bądź schowany za gorącą Sardynie lub kosmopolitycznym Berlinem. Wydawcy uważają chyba, że Polacy znają swój kraj na tyle dobrze, że nie potrzebują wiedzieć co warto zobaczyć w Zakopanem. A nie wszystkich przecież stać, aby wybrać się na gorące greckie wysepki – chociaż szczerzę o tym marzę :)



Przewodniki są najczęściej bardzo podobne do siebie i nie ma co ukrywać – nudne. Różnią się jedynie wielkością, liczbą zdjęć i jakością papieru. Trudno szukać w nich ciekawych informacji, zwykle prezentują standard – czyli najstarsze w danym miejscu zabytki oraz najpopularniejsze restauracje i kawiarnie. Jak fajnie można zrobić przewodnik udowadnia Agora. Niedawno ukazała się druga edycja „Zrób to w Warszawie”. Za dwuznacznym dla wielu tytułem kryje się bardzo niestandardową treść. Autorzy Agnieszka Kowalska i Łukasz Kamiński zachęcają np., aby wyruszyć tropem… różu czyli dlaczego warto zobaczyć różowy neon na Kępie Potockiej, tłumaczą o co chodzi z różowym jeleniem i gdzie można znaleźć różowe ławki. Odkrywają też zakamarki miasta, znane niewielu osobom, koneserom dobrej muzyki, książki i kawy. Udowadniają, że nadzienie miasta jest pyszne i kolorowe. Trzeba tylko wykrzesać z siebie ciut energii, aby się do niego dostać. Przedstawiają też w nowym świetle znane miejsca, budynki, wycinki rzeczywistości. Bo czy mijając na rondzie de Gaulle’a słynną już palmę wiemy po co ona w ogóle tam stoi? Chyba nie wiele osób może się poszczycić taką wiedzą.




Przewodnik muszę jeszcze pochwalić za menu na cały tydzień ułożone przez Macieja Nowaka, kulinarnego recenzenta „Gazety Co Jest Grane” oraz angielskie wersję wszystkich notek. A więc nie ma co narzekać, że stolica, brzydka, wielka, zakorkowana, śmierdząca, przeludniona, nijaka, bezbarwna, odpychająca, trzeba koniecznie „Zrobić to Warszawie”. Na koniec przyznam szczerzę, że lubię czasem zrobić sobie jednodniową wycieczkę do stołecznego miasta. Chciałabym, aby kiedyś o Radomiu pojawiła się tak pięknie wydana książka, chociaż byłaby to raczej skromna broszura.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.