środa, 23 lutego 2011

Jak Domosłowaski śledził Ryszarda Kapuścińskiego

ego„Nie chcem, ale muszem” tak Lech Wałęsa motywował swoją obecność w polityce. Słowa obrazują również postawę Artura Domosławskiego podczas pisania „Kapuściński non-fiction”. Podczas lektury książki cały czas odczuwałam wewnętrzną walkę autora. Ryszard Kapuściński jest dla niego z jednej strony wielkim reportażystą, autorytetem, ale z niewzruszonym chłodem dokumentalisty musiał przedstawić wszystkie zebrane przez siebie fakty o pisarzu. Nie zawsze potwierdzające jego legendę. Czasem zbyt mocno wciela się w rolę detektywa, który chce przyłapać reportera na kłamstwie i świadomym budowaniu pozytywnej legendy o sobie. Już na samym początku gdy opisuje jego dzieciństwo obala obrazy, które Kapuściński budował z pietyzmem przez lata. Nie zgadza się z tym, że Pińsk, w którym reporter spędził pierwsze lata swego życia był miejscem idyllicznym. Według dokumentów, notatek prasowych przed wojną polskie władze skutecznie budowały antagonizmy pomiędzy mieszkańcami. Przeczy temu, że mały Rysio wychowywał się w biedzie, a po wojnie doskwierało mu nieinteligenckie wychowanie. Rodzice byli bowiem nauczycielami, a w latach 30. była to klasa średnia. Neguje historię Kapuścińskiego jakoby jego ojciec miał uciec z transportu do Katynia. Twierdzi bowiem, że nigdy nie zagrażało mu takie niebezpieczeństwo. Podobnych wyśledzonych przez autora „nieścisłości” jest w książce dużo więcej. Szczególnie tych dotyczących nietrzymania się faktów podczas pisania książek. Czasem ich czytanie bywa męczące. Ale prawdopodobnie Domosławski nie umieszczając ich na kartach książki czułby, że nie jest wiarygodny i piszę biografię „na kolanach”.

Zgadzam się ze słowami Andrzeja Stasiuka, który pisał w „Gazecie Wyborczej": „Książka Artura Domnosławskiego kreśli głęboki, wieloznaczny, pociągający obraz pisarza i człowieka. Tylko na tle słabości, na tle kompromisów i upadków widać prawdziwą wielkość". Biografia jest pełna ciekawych analiz, z którymi można się zgadzać lub nie. Bohater umieszczony został w szerokim tle społeczno-politycznym aby można było zrozumieć jego motywacje. Autor pokazuje go jako człowieka pełnego sprzeczności, życiowej pasji, a pod koniec życia pełnego strachu.

O książce wiele dyskutowano jeszcze przed jej wydaniem. Szczególnie dużo mówiono o fragmentach dotyczących romansów Kapuścińskiego. Jest jeden krótki rozdział, który dotyka tej intymnej sfery życia. Ale daleki jest od stylu znanego z tabloidów. Autor spokojnie, bez sensacji opisuje prywatne wątki. Nic więcej i aż tyle.

Szkoda, że w książce tak mało jest o żonie Kapuścińskiego, pani Alicji. A musiała to być kobieta niezwykła skoro przez tyle lat żyła z człowiekiem, który w domu był tylko gościem. Musiało ich łączyć wielkie uczucie i przywiązanie. Ale w końcu jest to biografia poświęcona jej życiowemu partnerowi.



Radomski wątek w biografi reportera. Tutaj podczas wiecu Lecha Wałęsy na stadionie w Radomiu (1981 r.)

Pisarz robił zawsze duże wrażenie na kobietach.

Moje ulubione zdjęcie. Kapuściński był niezłym przystojniakiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.