sobota, 20 marca 2010

Zamiast Tricku wolałabym Sztuczkę

„Nowy film Jana Hryniaka wyróżnia znakomity scenariusz Michała J. Zabłockiego, fabuła, której zaskakujące >>przewrotki<< nie pozwalają widzowi na chwilę wytchnienia, realizacyjny rozmach, oraz inteligentny dowcip. >>Trick<< jest również okazją dla wielkich gwiazd polskiego kina na poszerzenie swojego ekranowego wizerunku.” Taki krótki opis filmu można znaleźć na portalu gazeta.pl i tylko w małej części się z nim zgodzę. Piotr Adamczyk, Andrzej Chyra i Robert Więckiewicz dzięki temu obrazowi mieli nareszcie szanse zagrania w innym gatunku filmowym niż to im się zwykle zdarza. Na pewno okaże się to cenne w ich CV. A co z tego obrazu będą mieć widzowie?

Chyba niezbyt wiele. Na mnie sprawił wrażenie trochę przegadanego, nie było momentu, w którym aktorzy by zamilkli. A czasem więcej mówią, gesty, mimika, emocje. Czasem się zdarza, że najciekawsze jest to co niedopowiedziane. Z drugiej jednak strony tych niedopowiedzeń u Hryniaka było zbyt wiele. Szybka akcja nie ukryła nielogiczności i niedoróbek scenariusza. Widz może się chwilami zgubić i nie wiedzieć kto, co, z kim i dlaczego. Wiele wątków jest niewytłumaczonych np. w jaki sposób panowie „przestępcy” wyrobili sobie paszporty. Czy mieli w drukarni jakieś znajomości? Ja się tego nie dowiedziałam.

Bardzo lubię Karolinę Gruszkę, jest świetną aktorką, a do tego nie ma co dyskutować – piękną. W „Tricku” gra Elżbietę dziewczynę głównego bohatera Marka (Piotr Adamczyk). Zdaję sobie sprawę z tego, że w założeniu scenarzysty i reżysera ma grać niby głupiutką osóbkę, jakby trochę półprzytomną, która nie zdaje sobie sprawy na jakim świecie żyje. Ale Gruszka chyba użyła w filmie zbyt wyrazistych środków aktorskich, sprawdzających się raczej w teatrze. W kinie przydałoby się troszkę więcej subtelności. Jej postać broni się na szczęście na końcu filmu, kiedy okazuje się, że jednak taka ostatnia to Elżbietka nie jest i potrafi walczyć o swoje, a właściwie o swojego faceta.

Andrzej Chyra i Robert Więckiewicz zagrali jak na aktorów ich klasy przystało. Nie można im niczego zarzucić. Podobnie rzecz się dzieje z Piotrem Adamczykiem, który chyba tylko mi w tym kraju nie kojarzy się z jedynym prawdziwym papieżem. Zaskoczeniem była zaś Agnieszka Warchulska, której zewnętrzność zawsze mnie odpychała. W filmie prezentowała się bardzo fajnie i grała niezwykle lekko.

„Trickowi” daleko chociażby do „Vinciego" Machulskiego, gdzie był i dowcip i świetne dialogi. U Hryniaka tego wszystkiego brakuje. Zastanawia mnie też dlaczego polski obraz, zrobiony dla Polaków (wątpię, aby prezentowany był za granicą) nazywa się – trick. Nie możemy korzystać ze swojego języka. Z dużo większą przyjemnością obejrzałabym film o tytule – sztuczka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.