środa, 25 kwietnia 2012

Chciałabyś „Być jak... Adele”?

Książkę „Być jak... Adele” dostałam w prezencie urodzinowym. Teoretycznie nie wypada pisać o niej źle, bo darczyńca mógłby się poczuć urażony. Ale Łukasz wie, że doceniam jego podarunek, a na blogu piszę o tym co przeczytałam i muszę być w swojej opinii szczera.

Do, której grupy zaliczyć wydawnictwo Caroline Sanderson? Hit czy kit? Trudno jest mi ocenić, bo książka skierowana do określonej grupy osób czyli fanów brytyjskiej wokalistki. Zafascynowani  postacią piosenkarki na pewno znajdą wiele szczegółów z jej życia zawodowego,  które rozmywają się w licznych wywiadach i informacjach o gwieździe. Ja lubię słuchać jej muzyki, ale fanką nie mogę się chyba nazwać.

Autorka pisze jak powstawał debiutancki krążek „19” oraz „21”, który okazał się olbrzymim sukcesem, omawia każdą piosenkę. Można też przeczytać o sukcesach Adele w USA, jej zmaganiach z tremą , problemach ze zdrowiem itp. Wszystko są to jednak tylko pozbierane  i złączone w całość cytaty z artykułów jakie zamieszczonych w gazetach i na portalach portali internetowych. Sanderson nie pokusiła się o rozmowę z nikim bliskimi artystki (może nie chcieli?). Dlatego na ponad 200 stronach próżno szukać smaczków z życia prywatnego bohaterki. Nie dowiemy się niczego nowego i ciekawego o partnerach Adele, a jak wiadomo to oni byli twórczą inspiracją każdego  z albumów . Fakt ten potwierdza moje przekonanie, że biografie powinno się pisać po śmierci samego zainteresowanego lub u schyłku jego życia. Napisanie książki o dwudziestokilkuletniej dziewczynie musiało być  naprawdę bardzo trudne i doceniam warsztat dziennikarski  pani Caroline. Autorka musiałaby być jednak cudotwórczynią, aby uniknąć tematycznych powtórzeń. 
 
Dużym plusem „Być jak... Adele” jest piękna okładka i bardzo ładne, staranne wydanie, chociaż przed literówkami i powtórzeniami nie udało się polskiemu tłumaczowi i redaktorowi uciec. Cena niestey nie zachęca do zakupu. Wiem, że nie powinnam jej znać, bo książka była prezentem, ale w Empiku podejrzałam – 49 zł. To znacznie za dużo. 

 

1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.