niedziela, 29 stycznia 2012

"W ciemności" kontra "Dziewczynka w zielonym..."

O filmie „W ciemności” napisano i powiedziano bardzo dużo. Wiele osób może mieć już tego dość, ale mimo wszystko zdecydowałam się skreślić parę zdań na jego temat.

Gdy usłyszałam, że najnowszy obraz Agnieszki Holland jest „mocny”, trochę bałam się iść do kina. Zawsze bardzo przeżywam produkcje dotyczące II wojny światowej. Przerażające sceny widziane na dużym ekranie zostają w mojej głowie na długo. Gdy jeszcze pomyślę, że te straszliwe czasy były zaledwie kilkadziesiąt lat temu, że moi dziadkowie usieli się zmagać z tamtą rzeczywistością, to moje ciało przechodzi dreszcz. Nie mogłam jednak przegapić okazji, aby nie skonfrontować filmu z książką „Dziewczynka w zielonym sweterku”. To m.in. na jej podstawie powstał scenariusz.

Jakie są moje wrażenia po wizycie w kinie? „W ciemności”, to dobry film, ale nie podzielam zachwytów recenzentów i dziennikarzy. Jestem świeżo po lekturze „Dziewczynki…” i zapewne to ma duży wpływ na moją ocenę. Wspomnieniami Krystyny Chiger jestem zachwycona. Książka ma niezaprzeczalny klimat, a narracja prowadzona z punktu widzenia kilkuletniej dziewczynki pozwala nam spojrzeć na wojnę z zupełnie innej perspektywy. W obrazie Agnieszki Holland tego brakuje, chociaż zdaję sobie sprawę, że film rządzi się swoimi prawami, a książka była jedynie inspiracją. Chcę jedynie pokazać jak zmienia się odbiór dzieła kinowego, gdy wcześniej przeczyta się jego literacką inspirację.

Akcja „W ciemności” zbudowana jest wokół Poldka Sochy, który pomagał lwowskim Żydom przez 14 miesięcy ukrywać się w kanałach. To on jest bohaterem. Poznajemy jego życie, rodzinę, znajomych oraz moralne dylematy. Niestety w przeciwieństwie do książki rodzina Chigerów jest na drugim, a nawet trzecim planie. Mała Krysia to tylko jedna z wielu bohaterów, a jej ojciec nie jest już odważnym pełnym energii mężczyzną. To starszy człowiek przypominający raczej dziadka.

Życie w kanałach grupki lwowskich Żydów zaprezentowane zostało bardzo realistycznie. Jednak wielowątkowość filmu , pokazywanie świata pod i nad linią bruku tworzy złudzenie, że przebywają oni tam tylko chwilę, a sama egzystencja w podziemiach miasta, nie jest tak koszmarna jak mogłoby się wydawać. Reżyserka pokazuje sceny gotowania, rozmów, wspólnych zabaw dzieci. Jest brudno, śmierdząco, ale dość bezpiecznie. Socha przynosi jedzenie, z wodą jest ciężej, ale nikt nie strzela. Może dłuższe skupienie się na codziennym funkcjonowaniu uciekinierów, byłoby dla widza nudne. Pomogłoby jednak przybliżyć nierealność sytuacji w jakiej się znaleźli i linearlność czasu

„W ciemności” jest wiele nowych wątków i postaci, a losy niektórych osób poznanych w książce zostały zmienione. W czasie projekcji łapałam się często na tym, że analizowałam, która historia jest nowa, dlaczego została dodana lub rozbudowana. Nie zawsze wypadało to na korzyść filmu.

I już na zakończenie. Może zabrzmi to źle, ale w „W ciemności”, to po prostu kolejny film o holokauście. Piękny, pokazujący nietypową historię lwowskich Żydów, ale przecież wielu ludzi, którzy przeżyli piekielne czasy  wojny mogłoby się z nami podzielić równie okropnymi wspomnieniami. Na mnie większe wrażenie wywarł „Pianista”. Film Holland należy jednak obejrzeć, bo tego typu kino jest potrzebne chociażby do tego, aby na chwilę się zatrzymać i poddać refleksji nad tym jak bardzo jest nam dobrze.


PS Robert Więckiewicz gra rewelacyjnie, a slang lwowskiej ulicy, którym się posługuje dodaje mu dużo filmowego uroku.

PS2 Film nie ma szans na tego nieszczęsnego Oscara. Ale może to i dobrze. Mam dość podniecania się przez media nominacją w trzeciorzędnej kategorii, w nagrodach przyznawanych Amerykanom przez Amerykanów.

Milla Bańkowicz i Robert Więckiewicz
Robert Więckiewicz

4 komentarze:

  1. A mnie się jednak wydaje, że to nie jest kolejny film o holocauście.

    To pierwszy tak sugestywny i mocny obraz ukazując cierpienie Żydów w zupełnie innym świetle. Żaden z bohaterów Holland nie jest aniołem, niektórzy z nich są czarno-biali (Żydzi, Polacy), inni tylko czarni, pochłonięci złem (Ukraińcy, Niemcy). Brak w tym filmie patosu (którego ja nazywam też plastikiem), tak charakterystycznego dla licznych obrazów kina amerykańskiego, w tym do "Pianisty". Brak martyrologii żydowskiej - widzimy rozstrzelanych Żydów i powieszonych Polaków, widzimy biedę wojenną, naturalizm i realizm w pełnej krasie, widzimy ból i cierpienie. Obrazu tego absolutnie nie powinno się porównywać do historii Szpilmana, która mogła nie do końca być prawdą. Jedyne porównanie jakie przychodzi mi na myśl to film "Europa, Europa" tej samej reżyserki. Tak samo bolesny, krwawy, nie owijający w bawełnę. I będący tak samo blisko wyróżnienia amerykańskiej Akademii.

    Oglądając "W ciemności" oraz "Rozstanie", a wcześniej również "Pianistę" wydaje mi się, że właśnie obraz Holland zasługuje na tytuł najlepszego filmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Nie widziałam "Europy, Europy". Chyba muszę nadrobić braki.
      ** Historie przedstawione "W ciemności" też nie są w 100 proc. prawdziwe. Mocno jest przetworzono i wzbogacono na potrzeby filmu.

      Usuń
  2. Ja filmu jeszcze nie widziałem, ale liczę że w najbliższych dniach się na niego wybiorę. Książki również nie czytałem, ale z pewnością to nadrobię :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki nie czytałam.. Jestem pod ogromnym wrażeniem filmu Holland. brawo dla Więckiewicza

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.