czwartek, 2 września 2010

„Święty interes” w reżyserii Macieja Wojtyszko

Pamiętacie jeszcze komedię Juliusza Machulskiego „Pieniądze to nie wszystko”. Chociaż premierę miała 9 lat temu, nadal gdy się ją ogląda salwy śmiechu gwarantowane. Bo jak tu być poważnym gdy widzi się na ekranie Stanisławę Celińską, Sylwestra Maciejewskiego i Cezarego Kosińskiego. A historia jest prosta. Biznesmen parający się produkcją taniego wina owocowego marki Platon zostaje porawany przez mieszkańców wsi Brześce, najwierniejszych konsumentów trunku. Film z przymrużeniem oka pokazuje polską rzeczywistości gdzie egzystują obok siebie krańcowo odmienne środowiska.

Oglądając zapowiedzi „Świętego interesu” Macieja Wojtyszko sądziłam, że tak samo uśmieję się do łez. Niestety potencjał filmu nie został wykorzystany, czegoś zabrakło. Gdy wyszłam z moich chłopakiem z kina, mieliśmy o czym porozmawiać. „Komedia” nie wzbudziła w nas żadnych emocji. Nawet nie uznaliśmy, że jest zła, taka jest nijaka. A przecież motyw dwóch braci Leszka i Janka (w tych rolach filmowi „święci” Piotr Adamczyk i Adam Woronowicz), którzy dostają w spadku uzdrawiającą Warszawę należącą niegdyś do Karola Wojtyły jest genialny. Może trzeba było lepiej dopracować scenariusz, mocniej powiązać wątki, a wszystko okrasić ciętymi żartami. Nie zaszkodziłoby zatrudnienie jeszcze kilku wytrawnych i sprawdzonych aktorów komediowych. Twórcy filmu powinni się też zdecydować, czy chcą pokazywać współczesną wieś czy raczej jej przaśną, karykaturalną wersję, która ma nas rozbawić.

Interes niestety nie wyszedł, ani święty, ani świetny, raczej śnięty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.