środa, 6 lutego 2013

Długie i mocne "Listy miłości" Marii Nurowskiej

Nigdy nie przepadałam za powieściami epistolarnymi. Uważałam formę za bardzo ograniczającą dla autora. Bohater piszący listy ma przecież ograniczoną wiedzę o świecie. Nie może być narratorem wszechwiedzącym. Po lekturze "Listów miłości" Marii Nurowskiej dostrzegłam plusy tego gatunku, których wcześniej zupełnie nie dostrzegałam. Listy (zakładając oczywiście, że są zupełnie szczere) pozwalają nam przecież najlepiej poznać bohatera, jego wewnętrzny świat, motywacje, uczucia. Szczególnie w listach pisanych do ukochanej osoby zdradza on swoje sekrety, emocje, dręczące go "strachy".

"Listy miłości" pisze dziewiętnastoletnia Żydówka Elżbieta Elsner. Aby uchronić siebie i ojca od śmierci głodowej w getcie, decyduje się na prostytucję. Jeden z klientów domu publicznego, wysoki rangą esesman, załatwia jej kenkartę i organizuje ucieczkę na aryjską stronę. Już jako Krystyna Chylińska, za sprawą przypadku trafia do mieszkania doktora Korzeckiego. Pomiędzy dziewczyną a polskim lekarzem, późniejszym adresatem niewysłanych listów, rodzi się uczucie, które dla obojga do łatwych nie należy.  

Nowa rodzina, związek z ukochanym mężczyzną i już godziwa praca tłumaczki – można by pomyśleć, że to powinna zagwarantować Krystynie satysfakcję i spokój. Tyle że wojenna trauma wciąż nie daje o sobie zapomnieć. Kobieta boi się, że zostanie rozpoznana. I tak też się staje. Nieoczekiwanie pojawia się ten drugi – niczym upiorny cień z getta. Szantażuję i zmuszą kobietę to potajemnych spotkań. Chociaż nie jest mu obojętna, traktują ją jak luksusową prostytutkę. 

Od "Listów miłości" trudno się oderwać. Gdy zacznie się czytać, nie można ich odłożyć na półkę. Trzeba je jak najszybciej skończyć. Dlaczego? Życie głównej bohaterki zmienia się jak w kalejdoskopie. Wciąż coś staje jej na drodze. Jakaś przeszkoda, którą w musi pokonać. I za każdym razem wychodzi z opresji cała. Jednak ta liczba nieszczęść z czasem budzi nasze podejrzenia, wydaje się nieprawdopodobna. Bo czy jedna osoba może mieć w życiu takiego pecha, a zarazem spadać zawsze na cztery łapy? Wiem, że wojenne i powojenne losy ludzi były często tak niezwykłe, że na ich podstawie można byłoby napisać kilka filmowych scenariuszy. W książce Nurowskiej zaskakuje jednak fakt, że Krystyna mimo wszystko wychodzi na prostą i nie zostawia to w jej psychice większego uszczerbku

W powieści jest sporo mocnych scen erotycznych. Na forach internetowych przeczytałam kilka opinii, że są one zbędne i autorka niepotrzebnie epatuje seksualnością. Nie zgodzę się z tymi komentarzami. Nadają one odowiednich barw życiu pani Korzeckiej. Nurowska nie udaje, że jej bohaterka karmi się tylko wzniosłymi słowami i przeżywa rozterki miłosne. Jest człowiekiem z krwi i kości a seksualność, to część jej życia.

1 komentarz:

  1. Właśnie kończę czytać "Hiszpańskie oczy". "Listy miłości" czekają na swoją kolej, ale na pewno wkrótce po nie sięgnę...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.