środa, 27 lipca 2011

Radość oczekiwania i "Ania z Zielonego Wzgórza"

„Ania z Zielonego Wzgórza” to książka mojego dzieciństwa. Przeczytałam ją co najmniej kilka razy. Poniżej fragment, który pamiętam do dziś. Przypomina mi się szczególnie przed urlopem, na który z utęsknieniem czekam. Jeszcze tylko cztery dni pracy… Jestem ciekawa czy więcej osób zgadza się z Anią? Bo ja na pewno.

„- Ależ, Marylo oczekiwanie na to, co ma nastąpić, to połowa przyjemności! Nawet jeśli marzenie się nie spełni, nic nie może cię powstrzymać przed radością oczekiwania! Pani Linde często mówi: Błogosławieni ci, którzy niczego nie oczekują, bowiem nie dostąpią rozczarowania. Ja jednak uważam, że lepiej dostąpić rozczarowania, niż niczego nie oczekiwać, prawda?”


Moja "Ania" jest już stara, odrapana i zalana wodą.


3 komentarze:

  1. Jakże miło, iż nie tylko ja przypominam sobie w ostatnim czasie "Anię" :)

    Teraz kończę "Anię z Avonlea", ale moją ulubioną powieścią jest właśnie "Ania z Zielonego Wzgórza". Najlepsze jest to, że lektura ta podoba się w każdym wieku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie cierpię tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moją ulubioną książką z dzieciństwa są 'Dzieci z Bullerbyn', oj musiała mnie mama od niej odciągać ;) lubię teraz czasem wrócić do regału z książkami z młodości i je powspominać :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.