Skoro była wycieczka, to nie mogło zabraknąć jakiejś małej pamiątki. Nie, nie… nie dałam się naciągnąć ulicznym sprzedawcom na kupienie pluszowego smoka wawelskiego lub drewnianego lajkonika. Ostatniego dnia w księgarni trafiłam na książkę Magdaleny Samozwaniec „Z pamiętnika niemłodej już mężatki”. Nie ukrywam, że do zakupu skusił mnie fakt, że autorka pochodzi z zacnej krakowskiej rodziny oraz 25 proc. zniżka. Pisarka to wnuczka Juliusza Kossaka, córka Wojciecha Kossaka i siostra Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej czyli nic dodać nic ująć. O jej osobie słyszałam już wcześniej, ale nie dane mi było poznać napisanych przez nią książek. Malutkie wydawnictwo, które trafiło w moje ręce to teksty odnalezione już po śmierci Samozwaniec i zredagowane przed dwoma laty przez Rafała Podrazę. Podobno wiele historii można przeczytać już w „Marii i Magdalenie” wydanej w latach 50. XX w., ale ja nie mając z powieścią nic wspólnego z ogromną przyjemnością i pozytywnym zaskoczeniem przeczytałam gawędy wydane w 2009 r.
Wspomnienia Magdaleny można podzielić na dwie części - wspomnienia dotyczące okresu międzywojennego z rodziną Kossaków w roli głównej oraz teksty dotyczące życia w Polsce powojennej. Opowieści o domu rodzinnym, perypetiach miłosnych sióstr i życiu ówczesnej inteligencji przybliżają świat z początku ubiegłego wieku, świat zupełnie nam nieznany. Samozwaniec z niezwykłą ironią obnaża konwenanse, kołtunerie i bigoterię ówczesnych mieszkańców Krakowa. Przytacza wiele ciekawych historyjek dotyczących bliskich i znajomych. Ale przyznać jej trzeba, że z samej siebie też potrafi się śmiać.
Druga część wypada trochę gorzej, psuję ciepłą atmosferę stworzoną na początku. Teksty są chwilami trochę nużące, jakby przegadane. Autorka wypowiada się z wyższością na wiele tematów. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest satyryczką i taki przyjęła styl. Czasem znaleźć też można drobne niekonsekwencje. Moim zdaniem wynikają z tego, że notatki, z których powstało to wydawnictwo pisane były na przestrzeni lat i Samozwaniec po prostu zmieniała zdanie na wiele tematów. Zadziwiło mnie też, że jej zapiski czyta się jakby nie mieszkała w Polsce, albo Polska w latach 50., 60. i 70. to był kraj kolorowy i wesoły niczym ówczesna Francja. Nie znam jej biografii, ale ze wspomnień wynika, że w PRL-u musiała żyć na bardzo wysokim poziomie nie zdając sobie jakby sprawy, że jej czytelniczki otacza zupełnie inna, szara rzeczywistość i nie mają możliwość wyjechać np. do europejskich stolic. Chwilami w jej słowach można znaleźć nawet nutki pychy, ale na szczęście bardzo wdzięczne.
Książkę przeczytałam w drodze z Krakowa do Radomia, zupełnie nie mogłam się od niej oderwać i co czas jakiś parskałam śmiechem. Tekst na około 230 stronach przeplatany jest czarnobiałymi, archiwalnymi zdjęciami Magdaleny, jej rodziny i znajomych. Dodaje to wydawnictwu kolorytu i pozwala nam wyobrazić sobie rzeczywistość opisywaną przez pisarkę. Dziś wypożyczyłam już z biblioteki „Marię i Magdalenę” i zaraz zabieram się do czytania.
"Z pamiętnika niemłodej już mężatki" Magdalena Samozwaniec /// Fotka wykonana na krakowskim rynku |
O książce słyszałem wiele dobrego, więc sobie zapisuję. A 25 procentowa zniżka? Chyba wiem jaka to sieć księgarni...:-)
OdpowiedzUsuńBingo... oczywiście jest to Matras ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą recenzją. Na początku myślałam , że chodzi o ciebie i twoje pamiętnikowe zapiski a potem zdziwienie, że to chodzi o M. Samozwaniec he he.
OdpowiedzUsuńJa już czytałem tę recenzję. Powtarzasz ją czy zniknęła poprzednia w wyniku awarii?
OdpowiedzUsuńPoprzednia znikła z powodu awarii. Ja zaś straciłam już cierpliwość i postanowiłam wrzucić ją drugi raz.
OdpowiedzUsuń