poniedziałek, 16 maja 2011

Z pamiętnika niemłodej już mężatki

Skoro była wycieczka, to nie mogło zabraknąć jakiejś małej pamiątki. Nie, nie… nie dałam się naciągnąć ulicznym sprzedawcom na kupienie pluszowego smoka wawelskiego lub drewnianego lajkonika. Ostatniego dnia w księgarni trafiłam na książkę Magdaleny Samozwaniec „Z pamiętnika niemłodej już mężatki”. Nie ukrywam, że do zakupu skusił mnie fakt, że autorka pochodzi z zacnej krakowskiej rodziny oraz 25 proc. zniżka. Pisarka to wnuczka Juliusza Kossaka, córka Wojciecha Kossaka i siostra Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej czyli nic dodać nic ująć. O jej osobie słyszałam już wcześniej, ale nie dane mi było poznać napisanych przez nią książek. Malutkie wydawnictwo, które trafiło w moje ręce to teksty odnalezione już po śmierci Samozwaniec i zredagowane przed dwoma laty przez Rafała Podrazę. Podobno wiele historii można przeczytać już w „Marii i Magdalenie” wydanej w latach 50. XX w., ale ja nie mając z powieścią nic wspólnego z ogromną przyjemnością i pozytywnym zaskoczeniem przeczytałam gawędy wydane w 2009 r.

Wspomnienia Magdaleny można podzielić na dwie części - wspomnienia dotyczące okresu międzywojennego z rodziną Kossaków w roli głównej oraz teksty dotyczące życia w Polsce powojennej. Opowieści o domu rodzinnym, perypetiach miłosnych sióstr i życiu ówczesnej inteligencji przybliżają świat z początku ubiegłego wieku, świat zupełnie nam nieznany. Samozwaniec z niezwykłą ironią obnaża konwenanse, kołtunerie i bigoterię ówczesnych mieszkańców Krakowa. Przytacza wiele ciekawych historyjek dotyczących bliskich i znajomych. Ale przyznać jej trzeba, że z samej siebie też potrafi się śmiać.

Druga część wypada trochę gorzej, psuję ciepłą atmosferę stworzoną na początku. Teksty są chwilami trochę nużące, jakby przegadane. Autorka wypowiada się z wyższością na wiele tematów. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest satyryczką i taki przyjęła styl. Czasem znaleźć też można drobne niekonsekwencje. Moim zdaniem wynikają z tego, że notatki, z których powstało to wydawnictwo pisane były na przestrzeni lat i Samozwaniec po prostu zmieniała zdanie na wiele tematów. Zadziwiło mnie też, że jej zapiski czyta się jakby nie mieszkała w Polsce, albo Polska w latach 50., 60. i 70. to był kraj kolorowy i wesoły niczym ówczesna Francja. Nie znam jej biografii, ale ze wspomnień wynika, że w PRL-u musiała żyć na bardzo wysokim poziomie nie zdając sobie jakby sprawy, że jej czytelniczki otacza zupełnie inna, szara rzeczywistość i nie mają możliwość wyjechać np. do europejskich stolic. Chwilami w jej słowach można znaleźć nawet nutki pychy, ale na szczęście bardzo wdzięczne.

Książkę przeczytałam w drodze z Krakowa do Radomia, zupełnie nie mogłam się od niej oderwać i co czas jakiś parskałam śmiechem. Tekst na około 230 stronach przeplatany jest czarnobiałymi, archiwalnymi zdjęciami Magdaleny, jej rodziny i znajomych. Dodaje to wydawnictwu kolorytu i pozwala nam wyobrazić sobie rzeczywistość opisywaną przez pisarkę. Dziś wypożyczyłam już z biblioteki „Marię i Magdalenę” i zaraz zabieram się do czytania.

"Z pamiętnika niemłodej już mężatki" Magdalena Samozwaniec /// Fotka wykonana na krakowskim rynku

5 komentarzy:

  1. O książce słyszałem wiele dobrego, więc sobie zapisuję. A 25 procentowa zniżka? Chyba wiem jaka to sieć księgarni...:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bingo... oczywiście jest to Matras ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiłaś mnie tą recenzją. Na początku myślałam , że chodzi o ciebie i twoje pamiętnikowe zapiski a potem zdziwienie, że to chodzi o M. Samozwaniec he he.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już czytałem tę recenzję. Powtarzasz ją czy zniknęła poprzednia w wyniku awarii?

    OdpowiedzUsuń
  5. Poprzednia znikła z powodu awarii. Ja zaś straciłam już cierpliwość i postanowiłam wrzucić ją drugi raz.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.