poniedziałek, 8 października 2012

"Życie towarzyskie w PRL" Cezarego Praska

Przeprowadzka, to koszmar organizacyjny i emocjonalny. Liczba gadżetów, które trzeba kupić do wyposażonego tylko w meble mieszkania jest olbrzymia. Te wszystkie widelce, płyny, pojemniki, gąbki, jedzenie. Można dostać zawrotu głowy. Ciągle przypominam sobie o kolejnych rzeczach, które są niezbędne i, które koniecznie musimy mieć. Ale chyba warto się odrobinę pomęczyć. Zastanawiacie się pewnie skąd się tu znalazło słowo „chyba”? Po 27 latach mieszkania z rodzicami, przeprowadzka nawet kilka kilometrów dalej, to ogromne wydarzenie.

A o czym dziś chcę napisać? O „Życiu towarzyskim w PRL”. Na fali oglądania w necie wszystkich serii serialu „Dom” sięgnęłam po książkę Cezarego Praska. I był to strzał w dziesiątkę. Polecam ją wszystkim, a w szczególności mieszkańcom mojego miasta.  Na 237 stronach można znaleźć wiele ciekawostek nie tylko, o tym jak imprezowało się w poprzednich dekadach, ale także dotyczących Radomia, w którym autor mieszkał do czasu swoich studiów w stolicy. W swojej książce wspomina m.in. jak chodził na stadion Radomiaka, czy może jeszcze wówczas Włókniarza, znajdujący się w pobliżu jego  „magistrackiego” bloku. Organizowano tam tzw. zabawy na dechach. Pamięta też, urządzoną jeszcze na pustym placu obok stadionu wystawę postępu rolniczego, na której obok traktorów  stały wypucowane krowy rekordzistki.

Lata młodości Praska, to także lodowisko na tyłach biurowca ZBM (Zarząd Budownictwa Miejskiego) przy ul. Skłodowskiej-Curie. Latem były tam korty tenisowe. Zbierało się na nich eleganckie towarzystwo. Zimą zamieniały się w równą taflę lodu, a snującym po lodzie czas umilały płynące z głośników piosenki: „Bo mój chłopak piłkę kopie”, „Trzej przyjaciele z boiska” czy „Wio koniku”. 

Autor parę słów poświęca kawiarni Teatralna (dziś jest to bardzo dobra restauracja), która była owocem zakazanym. Czasem tylko najzdolniejszych kolegów z jego klasy zabierał tam nauczyciel o nazwisku Małachowski. Na deptaku była też Dansingowa, mająca opinię dość podrzędnej. Gdy zaś szanowny pisarz trochę dorósł w Domu Kultury Zakładów Metalowych „Łucznik” otwarto ładnie i nowocześnie urządzoną Kameralną. To tam wraz z kolegami pozwalał sobie nawet na palenie papierosów. 

Bardzo lokalnie opisałam przeczytaną przeze mnie książkę, ale nie mogłam się powstrzymać. Bardzo mnie ucieszył fakt, że znalazły się tam wątki dotyczące mojego miasta. Nie zrażajcie się jednak. Z „Życia towarzyskiego PRL”, możemy się dowiedzieć jak bawiła się wówczas stolica, czego słuchano w radiu, gdzie jeżdżono na wakacje, co grano w kinach i jakie festiwale były najpopularniejsze.

Dobrej zabawy przy lekturze.